s
Unia Europejska
Górale Sądeccy

Górale Sądeccy

Obrzędy i Zwyczaje Rodzinne

Rodzina jako środowisko, to najważniejsze miejsce kształtowania się osobowości człowieka. W niej zdobywa się pierwsze doświadczenia życiowe oparte na zwyczajach i obrzędach rodzinnych, przekazywanych z pokolenia na pokolenie, które wyznaczają drogę jednostki od narodzin aż do śmierci. Przyjście na świat nowego członka rodziny (zwłaszcza chłopca) było dla niej zawsze znaczącym wydarzeniem, uznawanym za błogosławieństwo Boże oraz naznaczone wieloma wierzeniami, obrzędami i zwyczajami. Natomiast bezdzietność w małżeństwie, była uważana za karę Bożą, za którą zazwyczaj obwiniano kobietę i której powinnością było modlić się, pościć, pielgrzymować do miejsc świętych związanych z kultem Maryjnym i prosić Boga o potomstwo. W regionie górali sądeckich, kobietę w ciąży obowiązywało wiele zakazów i nakazów; nie wolno jej było patrzeć na kaleki – bo takie mogłaby urodzić, musiała uważać by się nie przestraszyć jakiegoś zwierzęcia lub pożaru by dziecko nie miało znamion i blizn, nie wolno jej było uczestniczyć w pogrzebie ani oglądać zmarłych – bo to mogło być powodem jej śmierci lub dziecka, nie mogła pełnić żadnych obrzędowych funkcji na chrzcinach i weselach i aby dziecko nie było okręcone pępowiną, nie mogła nosić korali, przechodzić pod różnymi wiszącymi sznurami i pod drabinami. Miała też zabronione siadanie na progu, głaskanie zwierząt, prząść i nabierać wody ze studni co powodowałoby jej wyschnięcie. Początkowo o ciąży wiedział tylko mąż, do czasu widocznych jej objawów, ponieważ kobietę należało chronić przed ewentualnymi złymi działaniami demonów i sił nieczystych. Miała więc obowiązek noszenia przy sobie czerwonej wstążeczki, różnych medalików, obrazków świętych i poświęconego zioła. Musiała jednak wykonywać codzienne obowiązki gospodyni, dbać o rodzinę i czasem pracować w polu.

  • Narodziny – Do lat 60 XX wieku kobiety rodziły w domach. Kiedy zbliżał się dzień  rozwiązania zamawiano babkę – wiejską, uznaną akuszerkę, która dbała aby wszystko podczas porodu i po nim, odbyło się jak tradycja nakazywała. Za tę pracę otrzymywała płody rolne lub odrobek w polu. Dla ułatwienia porodu rozplatano kobiecie włosy, rozwiązywano wszystkie węzełki, otwierano szuflady, skrzynie i szafy. Urodzone dziecko babka kąpała w wodzie z dodatkiem święconych ziół i monety, dla zapewnienia mu zdrowia, szczęścia i bogactwa. Pępowinę i łożysko zakopywano, a wodę z pierwszej kąpieli, po zachodzie słońca wylewano na miejsce nieuczęszczane przez ludzi. Po kąpieli babka  podawała dziecko ojcu, który unosił je w górę na znak przyjęcia do rodziny. Dziecko słabe, chorowite, chrzciła babka  „z wody” zaraz po urodzeniu. Kiedy zdarzyło się, że dziecko urodziło się nieżywe lub zmarło podczas porodu, pokrapiano je święconą wodą, owijano w białą płachtę i zakopywano w ziemnym grobie. Przestrzegano nakazu, by matka z dzieckiem przebywała cały czas domu, dla uniknięcia działania złych duchów w postaci boginek, mamon i południc, które wrogo nastawione do ludzi, szczególnie niebezpieczne dla położnic i nieochrzczonego noworodka, mogły porwać je, a podrzucić na jego miejsce swoje. Należało więc ochrzcić dziecko do trzeciego dnia po porodzie. Dlatego do momentu wywodu - obrzędowego oczyszczenia kobiety w kościele przez księdza - nie wolno było jej wychodzić na orne pole i wynosić dziecka z domu. Opowiadano, że te boginki i mamony to brzydkie baby, o jasnych włosach, długich zębach, dużych piersiach, ubrane jak wiejskie kobiety, mieszkające nad wodą i ciągle piorące pieluchy swoich dzieci. Położnice jak i zwykli ludzie mogły być nawiedzane przez południce w przypadku, kiedy nie przestrzegali zakazu pracy w południe i nie odmówili modlitwy Anioł Pański, bo wierzono, że godzina dwunasta w dzień i w nocy, jest czasem złych duchów. Przed boginkami chronił dzwonek – czyli dziurawiec – roślina (zioło), które położnica musiała nosić przy sobie i trzymać je też pod poduszką.
     
  • Chrzest – najczęściej odbywał się we wtorki i środy ranną porą, na który zapraszał ojciec dziecka, bo matka jako położnica była izolowana społecznie. Aby dziecko nie było narażone  na uroki, przez złe spojrzenia na nie, matka wiązała mu czerwoną wstążeczkę. Imię wybierano wśród dziadków i bliskich krewnych lub z litanii do Wszystkich Świętych. Dzieciom nieślubnym imię nadawał ksiądz. Chrzestnych rodziców zwanych kumotrami dobierano takich z rodziny, którzy mieli szacunek wiejskiej społeczności. Należało do nich poza ochrzczeniem dziecka, opieka nad nim i wychowanie w razie śmierci jego rodziców. Matka chrzestna – kuma, przygotowywała wyprawkę do chrztu, a kum - ojciec chrzestny dawał pieniądze. Zdarzało się dość często, że po chrzcie kumotrzy wraz z dzieckiem wstępowali do karczmy na posiłek. Chrzestni, wnosząc dziecko do domu, od progu wołali: wzioni my poganina, przynosiomy krześcijanina. Poczęstunkiem dla nich była biała kawa, słodka bułka i kieliszek wódki. U górali sądeckich był zwyczaj zwany zostawianie, polegający na posadzeniu dziecka na chustce w dniu ukończenia pierwszego roku, na której leżały: różaniec, książeczka, moneta i obserwowano, który przedmiot jako pierwszy, weźmie dziecko do ręki i po tym wyrokowano, kim będzie w przyszłości; księdzem lub zakonnicą, uczonym, czy bogatym. Krótko trwało beztroskie dzieciństwo, bo od najmłodszych lat przyzwyczajano je do pracy, np. musiały przynosić drwa do pieca, pilnować kur i gęsi, starsze pasły bydło i owce, pilnowały młodszego rodzeństwa, zbierały jagody i grzyby. Dziewczynki pomagały matce, a chłopcy ojcu. Z wieloletnich rodzin oddawano dzieci na służbę do bogatych gazdów, które pracowały za jedzenie, odzież i mieszkanie.
     
  • I Komunia Święta – Był to ważny obrzęd w wieku dziecka, który odbywał się przeważnie w maju lub początkiem czerwca. Przed tym musiało chodzić na religię i zdać egzamin z katechizmu. Każde dziecko dostawało poświęcony różaniec, gromnicę i książeczkę do nabożeństwa. Nie było żadnych przyjęć i prezentów. Po przyjęciu Sakramentu, dzieci miały na plebani poczęstunek: biała kawa i kawałek kołacza z serem. Na tę uroczystość dziewczynka była ubierana w białą sukienkę, wianuszek z mirtu na głowie i w ręce białą lilię, zaś chłopiec miał spodenki do kolan, białą koszulę, ciemną marynarkę i świecę w ręce. Po tych uroczystościach było już codzienne, normalne życie, nauka w szkole – jeśli takowa była i praca w gospodarstwie  przy boku rodziców lub służba u obcego.
     
  • Wesele – Każda dorastająca osoba w rodzinie, dziewczyna czy chłopak, planowali założenie własnej rodziny. Młodzi ludzie spotykali się przy różnych wydarzeniach wiejskich; na weselach, odpuście, zabawie, przy najemnej pracy, obserwując się wzajemnie i sympatyzując ze sobą. Z kojarzeniem małżeństw bywało bardzo różnie Kiedy pary były dobierane przez rodziców bez wiedzy młodych, którzy musieli podporządkować się woli rodziców, był płacz, pomstowanie i rozpacz. Dla rodziców obu stron, którzy dogadywali się między sobą, ważniejsze były morgi nadające się do połączenia w duże gospodarstwo, niż szczęście i miłość pomiędzy młodymi ludźmi, mających żyć ze sobą aż do śmierci. Kiedy do przyszłych małżonków nie przemawiały perswazje, używano wobec nich mocniejszych argumentów; rzemienia lub namoczonego sznura konopnego. Takie wydarzenia w przeszłości miały miejsce także u górali sądeckich, o czym wspomina w swoich zapisach obrzędów i zwyczajów Stanisław Baziak (1914-1991) z Łącka (str. 422 [w:]  Kultura ludowa Górali Łąckich).Weselu towarzyszyło wiele obrzędów i zabiegów magicznych, które miały zapewnić młodemu małżeństwu szczęśliwe i dostatnie życie. Wesele było też ważnym wydarzeniem nie tylko w każdej rodzinie ale i dla mieszkańców wsi.
     
  • Zwiady, swaty i zrękowiny – Szanowany w wiejskiej społeczności żonaty gospodarz występował w  roli swata – pośrednika kojarzenia par małżeńskich. Przy różnych okazjach  robił zwiady kto z kim i do kogo chodzi, którzy młodzi planują małżeństwo. Poproszony przez rodziców kawalera, zjawiał się u nich wieczorną porą dla omówienia spraw majątkowych i przedstawienia panny na żonę, wybranej bez przymuszania przez ich syna, na którą oni wyrażali zgodę. Najlepszą porą takiego spotkania był wieczór przy pełni księżyca, by nikt na niego nie rzucił uroków. Po wszystkich uzgodnieniach swat udawał się do domu rodziców panny, przedstawiając im kawalera na męża dla ich córki i postawione warunki jego rodziców Kiedy obie strony doszły do porozumienia w sprawie majątku, który stawiany był na pierwszym miejscu i uzgodnieniu daty, swat, kawaler i jego rodzice  jechali do domu panny na zrękowiny, które były potwierdzeniem ich przyszłego małżeństwa. Matka panny przygotowywała poczęstunek, podczas którego wspólnie ustalali datę wesela i zapisu majątku oraz osoby na starostów i listę gości weselnych. Przed wizytą narzeczonych u księdza w sprawie dania opłaty „na zapowiedzi”, rodzice szli do matareusa (notariusza) sporządzić oficjalny zapis ustalonego majątku. Dawniej zapowiedzi trwały perę tygodni, podczas których narzeczeni musieli zdać egzamin z katechizmu i codziennej modlitwy. Kiedy wszystkie sprawy zostały załatwione, zaczęły się wielkie przygotowania do wesela. W imieniu młodych i ich rodziców gości na wesele zapraszało dwóch wybranych drużbów zwanych pytacami (po jednym z każdej strony), odświętnie ubranych w tradycyjne stroje, z laskami druzbackimi w rękach, na ustrojonych koniach, z oracjami i śpiewem: Panie starościeńku łotwirojcie wrota, bym se nie połomoł piórecka ze złota. Obowiązującym zwyczajem było przygotowanie różdżki weselnej, która była symbolem sił witalnych i prokreacyjnych przyszłych małżonków za co odpowiedzialna była pani młoda. U niej w domu na dwa dni przed ślubem przychodziły druhny – drużki zwane też swaszkami lub swachami, pomagały przy wykonaniu różdżki oraz robiły kwiaty do przybrania zaprzęgów konnych i bukieciki dla drużbów, które były przypinane im w dniu wesela przed wyjazdem do kościoła. 
     
  • Ślub – W dniu tym od wczesnego rana trwały ostatnie przygotowania. W domu pani młodej zbierały się drużki, które ją ubierały do ślubu, gromadziła się rodzina i zaproszeni goście,  którymi zajmowali się drużbowie. Obowiązywał ściśle przestrzegany obyczaj, że wianek ruciany ze wstążkami do stroju ślubnego mogła włożyć na głowę tylko panna o nieskazitelnej opinii, czego nie wolno było uczynić pannie zwaną przespanką posiadającą nieślubne dziecko. Pan młody ubierał się sam w swoim domu do którego schodzili się jego goście i muzyka. Kiedy zjawiły się u niego drużki przysłane przez panią młodą, cały orszak pana młodego, na czele ze starostą trzymającym w ręce różdżkę, z muzyką i śpiewem udawał się do domu pani młodej. Przed bramą śpiewali: Ej, puście nos tu puście,do te chałupiny, bo jak nos nie puścicie, pódomy do inny. Przed dom wychodzili wszyscy z panią młodą otoczoną drużkami, które odśpiewywały: Ej, nie póde do izby, stane se za drzwiami, pokiela nie wyjdzie, pan młody z drużbami. Wtedy starosta uniesieniem różdżki górę dawał znak, że będzie mówił, po czym wygłosił krótką orację i po tej przemowie rodzice pani młodej prosili wszystkich obecnych do izby. Przed błogosławieństwem odbywał się zwyczaj wręczania przez panią młodą koszuli panu młodemu, on dawał jej nowe trzewiki, białą chustkę i ślubny bukiet kwiatów oraz kupował dla nich obrączki.
     
  • Błogosławieństwo rozpoczynał starosta długą kwiecistą oracją, która była skierowana przede wszystkim do młodej pary i w niewielkiej części do rodziców młodych, chrzestnych, sąsiadów i gości. Do stojących pośrodku rodziców pani młoda a za nią pan młody upadali do ich nóg, dziękując za wychowanie i prosząc o błogosławieństwo. Rodzice pokrapiali ich święconą wodą i czynili nad ich głowami znak krzyża, udzielając błogosławieństwa. Stojący po bokach drużbowie i drużki śpiewali pieśń „Błogosław matuleńko, twoje dzieciąteńko, pobłogosław oboje te dzieciąteczka twoje”. Od dość dawna śpiewa się pieśń „Serdeczna matko opiekunko ludzi”. Następnie wszyscy wsiadali do bogato przystrojonych wozów zwanych wasągami. Zawsze najpiękniej był ustrojony wóz pani młodej. Do ślubu w orszaku weselnym na przodzie jechali na koniach pytace, potem w kolejności; pani młoda w asyście drużbów, pan młody w asyście drużek, starostowie ze starościnami, pozostali goście i na końcu muzyka. Ślub odbywał się w parafii pani młodej we wtorki lub środy w godzinach rannych. Jednym z zabiegów magicznych przy ołtarzu było nadepnięcie przez panią młodą buta pana młodegoco wróżyło jej rządzenie w małżeństwie. Jeśli panu młodemu udało się ją okręcić, wtedy rządził on. Funkcjonowały też wierzenia, że ubrania ślubnego nie wolno było nikomu podarować, bo z nim odeszłoby szczęście, że należało go zachować do późnej starości, że ślubna wstążka ratowała od ukąszenia węża, że kawałkiem ślubnej koszuli męskiej okładano trudno gojące się rany oraz by skrócić konającemu mękę, należało nakryć go częścią stroju ślubnego. Po ślubie młodzi wracali razem. W drodze powrotnej musieli zatrzymywać się przed bramą weselną postawioną w poprzek drogi, wykonanej z żerdzi lub powróseł ze słomy, przystrojonej kolorowymi wstążkami z bibuły, przy której stał dziad w potarganym ubraniu, usmarowany sadzami z wąsami i brodą z konopi, pookręcany cały powrósłami. Okupem za przepuszczenie były kołacze i weselna gorzałka wręczana przez drużbę. Tradycją było u górali sądeckich, że ucztę weselną przygotowywała rodzina, z której odchodził nowożeniec oraz każdy zaproszony na wesele posyłał tej rodzinie jakiś produkt żywnościowy nazywany powszechnie „darem do kuchni”. Powracających z kościoła nowożeńców tradycyjnie w progu witali rodzice chlebem i solą, którzy po wejściu do izby zajmowali honorowe miejsce przy stole. Podawano na śniadanie weselne buchty, kołoce i białą kawę. Następnie odbywało się tzw. ogrywanie gości. Robił to drużba, każdemu osobno śpiewał jakąś przyśpiewkę stosowną do jego osoby ułożoną przez siebie, po czym odgrywała muzyka. „Ośpiewana” osoba musiała dać do basów. W/g informatorów odbywało się to tylko w Łącku, w innych miejscowościach nie było tego zwyczaju. Głównym posiłkiem wesela był obiad, na którym podawano ziemniaki z rosołem i dużym kawałkiem mięsa, kapustę omaszczoną z kawałkiem chudej słoniny (boczkiem) i kołacze ze serem. Do picia było piwo i obowiązkowo wódka. Na zakąskę była kiełbasa, salceson i boczek, a w późniejszych czasach baranina, kaczki, kury i gęsi. O określonej porze starosta kładł  różdżkę przed panią młodą, co było zapowiedzią ocepin. Rozpoczynała się najważniejsza tradycyjna część wesela – cepiny pani młodej – obrzęd przejścia ze stanu panieńskiego do stanu kobiet (mężatek). Rozpoczynały drużki biorąc panią młodą do kółeczka i tańcząc z nią śpiewem przypominały co traci i co ją czeka w stanie małżeńskim. Następnie tańczył starszy drużba, któremu pani młoda wyrywała się, chcąc opóźnić oczepienie. Kiedy to się jej udawało, chowała się we wcześniej zaplanowane miejsce. Szukali jej drużbowie i po  znalezieniu przyprowadzali i sadowili ją na dzieży nakrytą obrusem. Starszy drużba uderzał w tragarz laską weselną i śpiewem przywoływali starościny do powinności oczepienia, co dawniej robiły w komorze same mężatki. Trudno ustalić od kiedy czepienie wykonuje się w izbie i oprócz mężatek w tej ceremonii uczestniczą druhny. Kiedy do pani młodej przystąpiły starościny, wszyscy mężczyźni opuszczali izbę. Starościny zdejmowały wianek ruciany ze wstążkami i zakładały chustkę czepcową, którą w Łącku i Obidzy wiązały tak, że nad czołem był sterczący haftowany róg zw. kobuchem. W Szczawie cypek wiązały tak, że róg upinały z tyłu głowy na tzw. bulę. Przy czepieniu śpiewały obrzędową pieśń  Łoj, chmielu, chmielu, rozkosne ziele… Po tej ceremonii starościna uderzała w plecy oczepioną potłuczonym garnkiem glinianym, by się jej nie rozbijały w nowym gospodarstwie. Młoda musiała nosić czepiec na znak przynależności do mężatek. Po oczepinach każda z druhen chciała pierwsza usiąść na dzieży, bo to wróżyło szybkie zamążpójście. Rozpoczynały się tańce z oczepioną panią młodą. Trzymając w ręce różdżkę i przekazując ją następnej osobie, w tradycyjnej kolejności tańczyli: starościny, starostowie, drużbowie, druhny i pozostali goście. Każdy śpiewał, tańczył, płacił do basów i na talerzyk kładł pieniądze lub prezent. Ostatnia tańczyła matka, która po tańcu oddawała córkę p. młodemu, który już tylko z nią tańczył. Na weselu zjawiali się nieproszeni goście których nazywano styrcokami, później krakowiokami. Byli to kawalerowie z tej samej lub pobliskich wsi, którzy stali na podwórku lub w sieni  i wyczekiwali. Zgodnie z tradycją po oczepinach starszy drużba zapraszał ich do izby, gdzie płacili do basów, śpiewali i tańczyli z druhnami i po godzinie musieli wyjść. Goście weselni bawili się do późnego wieczora, każdy kto chciał śpiewał przed muzyką, płacił do basów i tańczył. Starszy drużba zaśpiewaną tradycyjną przyśpiewką kończył wesele, zapraszając wszystkich na poprawiny.
     
  • Wyprowadzka – to przenoszenie się młodej mężatki (młodej pani) do domu swojego męża (pana młodego). W drugim lub trzecim dniu organizowano tę wyprowadzkę, w której brała udział najbliższa rodzina, sąsiedzi i muzyka. Na jeden wóz ładowano skrzynię z wianem i sprzętem, na drugi przydzielony inwentarz i do wozu przywiązywano to co ustalono: konia, krowę lub jałówkę, Orszakowi towarzyszyła muzyka. W progu domu pana młodego witani byli chlebem i solą przez jego rodziców. Wchodząc do domu młoda pani całowała próg na przyszłe szczęście. Przygotowana uczta, zabawa i tańce, trwały do rana.  Następnego dnia rozpoczynało się nowożeńcom nowe wspólne życie.
  • Pogrzeb – Według wierzeń uważano, że demon śmierci wywodzi się od zbuntowanego anioła, który pozostał na ziemi i nie wie w którą stronę iść. Górale sądeccy do śmierci odnosili się z należytym szacunkiem i respektem, rozmawiając o niej otwarcie i naturalnie, bez  większego strachu. Pomimo tego funkcjonowało wiele różnych przesądów, wierzeń w powracanie na ziemię dusz zmarłych i zjawisk zapowiadających śmierć. W związku z tym należało spełniać określone czynności dotyczące obrzędów i zwyczajów związanych ze śmiercią. Śmierć wyobrażano sobie jako zwykłą nieznaną nikomu kobietę, która kiedy pojawiała się we wsi, zwiastowała w niedalekich odstępach kilka pogrzebów. Powtarzano, że śmierć nawiedzała chorych i gdy stawała w nogach to chory zdrowiał, a jak przy głowie to umierał, że niektóre zwierzęta wyczuwały śmierć, np. psy które skuczały, konie które furgały i okazywały silny niepokój, spadające ze ścian obrazy święte. Przyczynami śmierci była choroba, nieszczęśliwy wypadek lub epidemie. W roku 1873 epidemia cholery wystąpiła w Łącku, Czarnym Potoku i Jazowsku, w międzywojniu epidemia grypy „hiszpanki” i czerwonki. Niektórzy mieszkańcy potrafili przewidzieć swoją śmierć na podstawie wróżb lub znaków wróżebnych. Konającego wspierała modlitwą rodzina, sąsiedzi i bliscy znajomi i bywało, że jeśli był przy świadomości wydawał ostatnie polecenia dotyczące gospodarki, pogrzebu, ubrania do trumny zwanym śmiertelnym odzieniem, żegnał się ze wszystkimi przepraszając za przewinienia i prosząc o darowanie win. Przystępował do sakramentu i ostatniego namaszczenia co pozwalało mu spokojnie skonać. Zgodnie ze zwyczajem umierającego kładło się na  ziemi pokrytej słomą, bo mówiono, że ziemia mu pachnie czyli ciągnie go do ziemi, że na poduszkach i w pierzynach z piór kurzych nie można skonać. Stawiano palącą się gromnicę, a zgromadzona wokół rodzina modliła się o spokojną śmierć. Zgon. Kiedy nastąpiła śmierć zamykano szczelnie okna, zatrzymywano zegar, zasłaniano lustro. Gdy był to gospodarz, jeden z domowników szedł do stajni uderzał witką konie i krowy żeby wstały, nie leżały, by nie poszły za gospodarzem oraz szedł do uli i stukając w nie mówił że umarł gospodarz lub gospodyni. Mimo tych zabiegów zdarzało się że zwierzęta padały, a drzewa usychały. Trumna miała płaskie wieko, ciemny kolor dla starszych, jasny dla młodych. Była robiona na zamówienie w Starym Sączu, a wiórami które powstały przy jej wykonaniu wyścielano ją i z nich wykonywano poduszkę pod głowę. Pozostałe wióry wysypywano przed dom jako wiadomość o śmierci domownika dla przechodzących ludzi. Przed włożeniem do trumny zwłok mężczyzny był zwyczaj: myły go kobiety, ale ubierali mężczyźni, niezależnie od stanu do trumny wkładano kapelusz i osobiste rzeczy, np. różaniec, okulary czy fajkę, kawalerowi przypinano bukiecik ślubny, a na trumnę kładli zielony wianek. Gdy zmarła kobieta wszystkie pośmiertne czynności wykonywały tylko kobiety. Panny i młode kobiety ubierano w ślubne lub świąteczne ubranie, kobiecie zamężnej zakładano chustkę na głowę a pannie wianek ruciany. Jeśli kobieta zmarła podczas porodu, do trumny wkładano buty, by mogła powracać do pozostawionych sierot. Zmarłe noworodki owijano w pieluszki lub płótno i chowano bez trumny. Kilkumiesięczne dzieci ubierano w białą koszulkę i chowano w skrzyneczce zrobionej przez ojca. Dzieci poronione, urodzone martwe lub zmarłe zaraz po porodzie, nie ochrzczone z wody, owinięte w płótno, ojciec zagrzebywał pod murem cmentarnym. Samobójców nie chowano na cmentarzu tylko na granicy wsi, na tzw. ziemi niczyjej. Domownicy i sąsiedzi nie wykonywali w polu żadnych prac, by nie przeszkadzać zmarłemu.  W domu przy zmarłym rodzina, sąsiedzi, krewni i znajomi czuwali i modlili się w dzień i w nocy przez trzy dni. Pogrzeb. W ostatni dzień zapraszano nieraz śpiewaka, który znał dużo modlitw i pieśni pogrzebowych, miał donośny głos i prowadził kondukt do kościoła. Do trumny na pożegnanie zmarłego podchodzili wszyscy, trzykrotnie kropili święconą wodą zwłoki, po czym zamykano trumnę. Mężczyźni wynosili nieboszczyka nogami do przodu trzykrotnie uderzając trumną o próg i kładli ją na wóz. Dzieci do lat dwunastu niesiono na ręcznikach. Funkcjonowały zwyczaje : wlewanie ze skopca wody na koła wozu wiozącego trumnę dla zapobieżenia utraty mleka przez krowy, przechodzenie mostem przez Dunajec w zupełnej ciszy, pilnowania by kondukt pogrzebowy nie przechodził przez obsadzone lub obsiane pola, bo nie byłoby plonów. Wierzono, że dusza idzie za trumną  dlatego kondukt poruszał się wolno lub że siedzi na trumnie czyli „wiezie się” więc nikt poza woźnicą na wóz nie siadał. Ksiądz w kościele odmawiał egzekwie – wilije czyli modlitwy przy zmarłym, po czym wynosili trumnę z kościoła i zanosili lub zawozili na cmentarz bez asysty księdza. Górale wierzyli, że dusze wszystkich zmarłych we wsi wchodzą z nieboszczykiem do kościoła i z nim na jego trumnie „wiozą się” na cmentarz. Na cmentarzu przez dotknięcie lub pocałowanie trumny rodzina żegnała się ze zmarłym, po czym trumnę wkładano do grobu, do którego uczestnicy wrzucali grudki ziemi mówiąc po cichu niech ci ziemia lekką będzie. Zwyczajem rozpowszechnionym u górali sądeckich stało się zamawianie mszy za zmarłego zw. gregoriankami, odprawianymi przez kolejnych 30 dni. Po pogrzebie rodzina zapraszała na pogrzebiny, które wg starej tradycji urządzał ten członek rodziny który zostawał na gospodarce. Żałoba po rodzicach i rodzeństwie trwała rok, po dziadkach pół roku. Oznaką był czarny kolor ubrania. Obowiązywał zakaz uczestnictwa w zabawach, tańcach, śpiewie i innych objawach radości. Zwyczaje dotyczące pamięci o zmarłych opisane są przy uroczystościach Wszystkich Świętych i Dnia Zadusznych (1-2 listopada).

 

Opracowanie: Michalina Wojtas

Bibliografia.

  1. Kultura ludowa Górali Sądeckich od Kamienicy, Łącka i Jazowska, Praca zbiorowa pod redakcją Katarzyny Ceklarz i Magdaleny Kroh, Kraków 2016, Biblioteka Górska Centralnego Ośrodka Turystyki Górskiej PTTK w Krakowie.
  2. Kwaśniewicz Krystyna, Zwyczaje doroczne polskich górali karpackich, Bielsko-Biała 1998.
  3. Kwaśniewicz Krystyna, Rok obrzędowy, [w:] Studia z kultury ludowej Beskidu Sądeckiego, pod redakcją Anna Kowalska-Lewicka, Wrocław, Kraków 1985.
  4. Kwaśniewicz Krystyna, Zwyczaje i obrzędy rodzinne, [w:] Etnografia Polski i przemiany kultury ludowej, T.II, Wrocław 1981.