s
Unia Europejska
Górale Spiscy

Górale Spiscy

Wierzenia, gusła i zabobony (cz. 1)

Niezależnie od przynależności etnicznej ludzie od zawsze odczuwali potrzebę wyjaśniania zjawisk, które wykraczały poza ich codzienny schemat myślenia. Zjawisk niezrozumiałych, budzących strach, wychodzących poza posiadaną przez nich wiedzę. Często były to próby racjonalizacji problemów dnia codziennego, takich jak choćby choroba bydła, nieurodzaj czy złe samopoczucie. Poddawanie się działaniom, z dzisiejszej perspektywy pewnie dla wielu przesądnym, miało przede wszystkim charakter zapobiegawczy. Tworzyło pewien system norm i zakazów przyjęty przez daną społeczność. Ten sposób postępowania jest typowy przede wszystkim dla wspólnot tradycyjnych, jednak nadal wśród społeczności góralskiej, w tym także spiskiej, można zaobserwować echa tego rodzaju wierzeń, zabobonów i praktyk magicznych. W przeszłości, gdy zabiegi te nie były jedynie reliktem, a żywym doświadczeniem wspólnoty, stanowiły jeszcze bardziej złożony problem w obliczu rozpowszechniającej się chrystianizacji. Zjawisko tzw. dwuwiary było efektem synkretyzmu słowiańskich przekonań pogańskich z religiami chrześcijańskimi, które w nieraz dość bezwzględny sposób nakazywały zaprzestanie wcześniejszych praktyk i rezygnacji z systemu wierzeń. W zamian oferowały przyjęcie chrześcijańskich doktryn i zgodnych z nimi zachowań. Jak można się spodziewać propozycje zmian, które powodowały rozbicie bliskiego i znanego systemu duchowego, nie od razu spotkały się ze społeczną aprobatą. Dlatego też wymagały czasu oraz odpowiedniego podejścia. Współcześnie, mimo iż może się wydawać, jakoby nauka Kościoła dominowała w organizacji życia duchowego wspólnoty, jednak w niektórych zwyczajach ludowych nadal możemy odnaleźć elementy dawnej symboliki i wzorce zachowań, a także sam sposób ich wyjaśnienia zakorzeniony w przedchrześcijańskiej narracji.

 

Wiara w istoty demoniczne

Pojawiające się w opowieściach Spiszaków istoty demoniczne są dowodem na przenikanie się wierzeń z terenu całej Słowiańszczyzny. Ich postaci występują bowiem zarówno w historiach z obszaru Spisza czy Podhala, jak też z innych regionów Polski – Śląska, Podkarpacia oraz państw ościennych, np. z Czech. Jednak z całego panteonu różnorakich bóstw w wyobrażeniach Spiszaków „zadomowiły” się  te, wymienione poniżej.

 

Boginki, dziwozóny, strzigi

Te trzy określenia są tożsame, a różnice w nazewnictwie wiążą się jedynie z używaniem ich przez mieszkańców różnych miejscowości. W mitologii słowiańskiej wspomina się boginki jako rodzimy wytwór kulturowy w przeciwieństwie do wschodniosłowiańskich rusałek[1]. Ich genezę wywodzi się od dusz kobiet zmarłych podczas porodu lub w połogu, od kobiet, które zgładziły urodzone niemowlę, popełniły samobójstwo albo za życia zostały skazane na infamię rodową bądź banicję[2]. Niemniej jednak zawsze ich szkodliwa działalność związana była z czynieniem strat w obrębie gospodarstwa oraz z wykradaniem dzieci. Nie inaczej było na Spiszu. Wyobrażano je sobie jako kobiety niskie i pokraczne, niezadbane, z rozczochranymi włosami oraz olbrzymimi zwisającymi piersiami, które zarzucały sobie na ramiona – słowem, budziły odrazę u każdego, kto je spotkał. W Niedzicy słynna jest opowieść mówiąca o tym, jak gospodarz Kopaczka, który był właścicielem pola sąsiadującego z Upołdziskiem[3], czyli miejscem, gdzie rzekomo miały mieć swoją siedzibę boginki, przegonił dziwozóny na dobre. Po tym, jak zauważył znaczne ubytki w swoich plonach, ukrył się w zaroślach, czekając na nieproszonych gości. Po pewnym czasie zjawiły się dziwozóny. Wówczas gospodarz wyskoczył ze swojej kryjówki, nacierając na niedzickie strzygi. Te wystraszone, zaczęły czym prędzej uciekać, tak, że Kopaczka zdołał jedynie zerwać jednej z nich czerwoną czapkę z głowy. Trzeba nam zaznaczyć, iż kolor czerwony był przez dziwożony szczególnie lubiany. Nie mogły się one pogodzić ze stratą i zaczęły nękać gospodarza. Pod oknami jego domu codziennie wołały:

 

Kopacka, Kopacka, dejze nóm cyrwonóm copecke, nie pódyme ci jus na twojóm rzepecke.

W końcu gospodarz prośbę spełnił, dziwożony zaś słowa dotrzymały i więcej nie plądrowały Kopaczkowego pola[4].

Drugą szkodliwą działalnością boginek było, już wcześniej wspomniane, porywanie małych dzieci. Przestrzegano wszystkie młode matki, aby pod żadnym pozorem nie zostawiały dziecka samego, ponieważ boginki tylko czekają na to, by zabrać dziecko i podmienić je na swoje – brzydkie, niegrzeczne i płaczliwe. Najbardziej rozpowszechnionym sposobem na odzyskanie niemowlęcia było bicie podrzutka, którego donośny płacz i krzyk miał skłonić boginkę do oddania porwanego dziecka[5]. Aby uchronić się przed negatywnym działaniem tych mitycznych istot, matka musiała stosować się do kilku bezwzględnych nakazów. Nie wolno jej było wieszać mokrych pieluch na zewnątrz[6]. Ponadto aż do chrztu dziecka nie mogła wykonywać żadnych prac na polu, a nawet wychodzić z domu. Oprócz silnej funkcji ochronnej chrztu, wierzono także w znaczenie tzw. wywodu. Odbywał się on po ceremonii chrztu – matka ubrana w odziywacke wraz z dzieckiem w pierzynce czekała na księdza w kruchcie lub przed kościołem. Kapłan przychodził po nią z zapaloną świecą, wprowadzał matkę z dzieckiem do kościoła i tam odmawiał nad nimi specjalną modlitwę z błogosławieństwem. Po odbyciu wywodu matka na powrót zostawała włączona w życie społeczne – mogła wrócić do wykonywania prac i opuszczać domostwo. Zwyczaj ten utrzymał się do lat 70. XX w, natomiast jeszcze w latach 90. przestrzegano matkę nowo narodzonego dziecka, by unikała sytuacji, w której zostaje ono pozostawione same.

Górale Spiscy
Pieczara nieopodal Przełomu Białki - okolica przebywania legendarnych boginek. Fot. M. Milaniak

Mamuna

Samo słowo mamuna pochodzi od czasownika mamić, którego etymologia wiąże się znaczeniowo z owym tajemniczym bytem. Genezę wyrazu mamić, czyli 'wabić, nęcić, zwodzić' wywodzi się od prasłowiańskiej formy *mamt / *mama oznaczającej 'wabienie, mamienie'. Stąd utworzone zostało mamidło znaczące nie więcej niż 'halucynacja, przywidzenie, złudzenie', ale także 'omamienie, oczarowanie, otumanienie'[7]. W klasyfikacji mitycznych istot mamuna występuje również jako nazwa „demona świetlnego z kategorii błędnych ogni [], sprowadzającego nocnych wędrowców z właściwych dróg na manowce”[8]. Mamuna w opowieściach Spiszaków także występuje jako pewnego rodzaju duch mamiący, bowiem doznanie ze spotkania nią lub poczucie omamunienia wiązało się z dziwnym stanem odrętwienia i zagubienia pojawiającego się w miejscach, które dotąd przemierzało się bez problemu[9]. Podczas rozmów z informatorami starszego pokolenia często można usłyszeć historie o tym, jak dana osoba nie mogła znaleźć właściwej drogi do domu, mimo iż dobrze ją znała, i błądziła całą noc. Dopiero nad ranem powracała orientacja. Niekiedy dało się słyszeć także jęki, płacz lub śpiew niewiadomego pochodzenia. Mamunienie najczęściej zdarzało się w miejscach, w których błąkały się dusze ludzi zmarłych, nierzadko śmiercią tragiczną, potrzebujące pomocy w formie modlitwy[10]. Tak też tłumaczy to mieszkanka Dursztyna:

 

Bo my tu mómy ten Trybski lasek, no to jest taki dość duzy tyn las, to tutok nojwiyncyj tych strachów tam, bo to jak gadają, ze to duzo tu trybsianów sie powiysało i drzewa pozabijały, no a to jednak dokla dusa duse nie wybawi, to no to tak się podobno dzieje, no to no to opowiadali zawse, ze strasyć, mamunić to tu strasyło, mamuniyło okropnie[11].

 Inny z informatorów wspomina, że mamunienie ustało, kiedy ludzie zaczęli przystępować regularnie do sakramentu i bierzmowania: jak jus chłop był po biyrzmówce, to jus go nie mamuniyło, tak to se ludzie tłumacyli, dziadkowie nasi tys tak godali.

 

Mara

Innym zjawiskiem uznawanym przez Spiszaków za anormalne jest obecność mary. Uczucie to zazwyczaj towarzyszyło wybudzaniu się ze snu. Wiązało się z niemożnością wykonania jakiegokolwiek ruchu, wydania z siebie dźwięku, bezwładem kończyn, z zachowaniem pełnej świadomości. Mieszkańcy Spisza utożsamiali to zjawisko z pewnego rodzaju bytem, który swoim ciężarem przygniatał i paraliżował śniącego człowieka:

E dy to o marze, to i dzisiok choćkiedy jak fto godo, cy w nocy cy coś, jak ftosi wypił albo co, no to tys godali pewnie mu mara nogi prziległa, bo taki jak kłót się zrobiył cłowiek, ni mógł się rusyć[12].

Inna mieszkanka Kacwina opowiada z kolei o uczuciu duszności, jakiego doznała podczas zetknięcia z marą:

 

Siadłaf i godom do syna: Jasiu, toś nie widzioł tu nikogo? Nody jo sie ni mogła rusyć, cheba mnie mara przipucyła. Ni mogłaf cie dostać, a to mnie tak przicisko, ni mozym dychać, jus myślałaf, ze umrym i wtedyf sie obocyła i obudziyłaf sie[13].

Natomiast w Niedzicy można spotkać się ze zwyczajem, który miał ochronić człowieka przed pojawieniem się mary. Środkiem zabezpieczającym śniącego miało być założenie do snu koszuli zakrywającej gołe ramiona, najlepiej z długim rękawem[14].

Współcześnie, dzięki postępowi nauki i większemu dostępowi do wyników badań, uczucie mary tłumaczy się występowaniem tzw. paraliżu przysennego lub paraliżu sennego, jednak wśród starszego pokolenia mara, jako pewien odrębny byt nadnaturalnego pochodzenia, nadal żywo funkcjonuje w świadomości i wspomnieniach.

 

Płanetnik

W wierzeniach Spiszaków pojawia się także istota nazywana płanetnikiem. Wyobrażano go sobie jako starego, mokrego jak ryba mężczyznę z orlą twarzą[15]. Jego nazwa wywodzi się od płanety, czyli staropolskiego określenia chmury, stąd też czasami można zetknąć się z nazwą chmurnik. Etymologia słusznie wskazuje na obszary działalności płanetnika. Wierzono bowiem, że ma on władanie nad siłami pogody – jeśli zechce, może zesłać gradowe chmury, burzę z piorunami lub bardzo obfity deszcz. Często nagłe i gwałtowne ulewy, a także powstające powodzie tłumaczono nadejściem płanetnika. Jednak oznaką jego obecności była również pojawiająca się na niebie tęcza. Związane z nią konotacje odbiegają zupełnie od współczesnych, ponieważ w wierzeniach ludowych tęcza to zwiastun nadchodzących szkód i nieszczęścia. Uważano, iż ma moc porywania dzieci – podnosi je do pewnej wysokości, a następnie rzuca nimi o ziemię[16]. Ponadto zetknięcie człowieka z tęczą czy poszukiwanie jej źródeł mogło zakończyć się zaburzeniami na tle psychicznym, a nawet doprowadzić do śmierci.

Skutecznymi środkami apotropeicznymi mającymi zabezpieczyć ludność przed skutkami działań płanetnika były święcone palmy, gałązki olchy zerwane podczas procesji Bożego Ciała, zioła święcone w dniu Matki Boskiej Zielnej, które umieszczano nad wejściem do domu lub zapalone gromnice stawiane w oknach. Zabiegiem odpędzającym burze miało być także wsypywanie do palących się węgli w piecu święconych ziół i święconej mąki. Powstały dym miał unosić się do chmur i przenosić je w odległe miejsce[17]. Czynnością o funkcji ochronnej było także uderzanie w dzwony kościelne, a z czasem, w miejscach, gdzie nie było kościoła zaczęto wznosić wolno stojące kapliczki wyposażone w dzwonki loretańskie.

Górale Spiscy
Kapliczka z dzwonkiem loretańskim na Wierchu Łapszanki. Fot. M. Milaniak

 

Bobok, bobo

Ta bliżej nieokreślona, mała istota demoniczna z polskich wierzeń ludowych[18] szczególnie znana jest wśród najmłodszych Spiszaków. Od pokoleń posługują się nią dorośli, by egzekwować posłuszeństwo swoich pociech. Informatorzy wspominają, iż często można było usłyszeć groźby od rodziców lub dziadków:

 

uwidzis, jak bes niedobry, to cie boboki weznóm!, przidzie bobok, to uwidzis, jak w dóma dobrze było!, widzis jak tam ciymno? Tam bywajóm boboki. No to jak nie bedzies sie słuchać, to cie tam zawryme ś niymi!

Oślada

Oślada nie jest kanoniczną postacią ludowej demonologii, stanowi raczej przejaw wiary w ludzkie życie pozagrobowe. Wśród Spiszaków panuje przekonanie, że to dusza osoby zmarłej (zwłaszcza jeśli śmierć była nagła i niespodziewana) lub stojącej u progu śmierci szuka kontaktu z osobami bliskimi i w ten sposób daje znak o swoim odejściu lub próbuje się pożegnać. Najczęściej pojawienie się oślady uobecniało się poprzez durkanie, czyli stukanie w drzwi lub okno, czasami manifestowało się przez głośny, trudny do zidentyfikowania dźwięk. Wiara w próby nawiązania kontaktu zmarłego ze światem żywym, jest wciąż obecna wśród mieszkańców Spisza:

 

To w to wierzym, ze jak ktoś umiyro i albo mo z kimsi przeskrobane albo mo... na kimś mu zolezy, to potrafi dać znać, ze umiyro. I to u nos nazywali oślada, ze ze doł taki znak, ze to tako była oślada, to było takie no nadprzyrodzóne. Tu był taki przypadek, ze jak moja matka opowiadała, ciotke takóm zabiył koń w Jurgowie. Sła z kościoła i chłopu uciekł koń i tak wywijoł tymi kopytami, jak lecioł, ze strzelył jóm kopytym w pierś i zabiył babe i te śtyry dzieci tam małe zostały i tak godajóm, ze jak oni spali, to jak umiyrała, to normalnie taki durk się zrobiył tam w tyj chałupie, to znacy durk, ze po prostu no taki jakby grzmot, i jus wiedzieli, ze na pewno umarła[19].

Nie lekceważono też snów, w których pojawiały się osoby zmarłe. Kiedy śnili się rodzice, uważano, iż przychodzą z jakimś ostrzeżeniem. Z kolei o osobie, śniącej się z dużą częstotliwością myślano, iż potrzebuje modlitwy za spokój jej duszy. Dobrym rozwiązaniem było złożenie ofiary na mszę za taką osobę[20].

Mariola Milaniak


[1]    B. Podgórska, A. Podgórski, Boginka (III), [w:] Wielka księga demonów polskich, Katowice 2016, s. 58.

[2]Tamże, s. 59.

[3]    Miejsca zamieszkiwane przez boginki były to zazwyczaj tereny podmokłe, bagniste. Słynne dziwozóny zamieszkiwały także okolice Przełomu Białki w pobliżu skały Obłazowej. Z opowieści informatorów wiadomo, że występowały również w Czarnej Górze:

           U nos sóm tu takie mokradła, takie sasiny tu za Jurgowcykiym, i ze tam w tyk sasinak boginki siedzóm [Informator ur. 1956, Czarna Góra].

[4]    Zob. E. Łukuś, Owiane tajemnicą, pełne grozy miejsca w opowieściach ludu spiskiego, [w:] Karpaty pełne czarów. O wierzeniach, medycynie i magii ludowej Karpat polskich, pod red. K. Ceklarz, R. Kowalskiego, Nowy Targ 2015, s. 18. 

[5]    K. Kolanowska, Demonologia, [w:] Kultura ludowa górali spiskich, pod red. U. Janickiej-Krzywdy, Kraków 2012, s. 306.

[6]    Tamże, s. 305.

[7]    W. Boryś, Mamić, [w:] Słownik etymologiczny języka polskiego, Kraków 2005, s. 313.

[8]B. Podgórska, A. Podgórski, Mamuna, jw., s. 287.

[9]    K. Kolanowska, jw., s. 306.

[10]  E. Łukuś, Owiane tajemnicą..., jw., s. 17.

[11]  Informatorka ur. 1955, Dursztyn.

[12]  Informatorka ur. 1962, Kacwin.

[13]  Informatorka ur. 1950, Kacwin.

[14]  Informator ur. 1984, Niedzica.

[15]  E. Łukuś, Owiane tajemnicą..., jw., s. 16.

[16]  Tamże.

[17]  K. Kolanowska, jw., s. 307.

[18]  Zob. B. Podgórska, A. Podgórski, Bobo, jw. s. 53.

[19]  Informatorka ur. 1956, Czarna Góra.

[20]  M. Milaniak., Językowo-kulturowy obraz przestrzeni funeralnej utrwalony w pieśniach pogrzebowych wykonywanych na Spiszu, Praca magisterska napisana pod kierunkiem prof. Haliny Kurek, Wydział Polonistyki UJ, Kraków 2018, s. 66